Zapraszamy na wywiad z Janem Wawakiem zawodnikiem drużyny seniorów !!!
![Zapraszamy na wywiad z Janem Wawakiem zawodnikiem drużyny seniorów !!!](https://static.futbolowo.pl/assets/870/2/2/cf556b062aa1d480d8bc0554158dd1386de2b6.jpg)
W sobotnim meczu wygraliście 5:2. Jak ocenisz przebieg meczu?
Wydaje mi się, że weszliśmy w mecz nieźle, z determinacją. Narzucaliśmy tempo, stwarzaliśmy okazje. Jednak to przeciwnik okazał się skuteczniejszy, wykorzystując swoją pierwszą i tak naprawdę jedyną bardzo dobrą okazję do zdobycia bramki w pierwszej połowie. W takich momentach mecze mogą potoczyć się bardzo różnie. Bardzo ważne są pierwsze minuty po
straconym golu. Na szczęście cała drużyna zareagowała kontynuowaniem ofensywnej gry i zachowaliśmy spokój. Szybka odpowiedź na 1:1 i parę stworzonych sytuacji dały nam w szatni poczucie pewności, że grając tak, jak to sobie wcześniej zakładaliśmy osiągniemy korzystny rezultat. Myślę, że było to widoczne w drugiej części gry, gdzie liczne okazje byliśmy w stanie przełożyć na gole.
A co powiesz o grze waszego zespołu?
Na pewno brakowało skuteczności w polu karnym i niekiedy odważnej decyzji na oddanie strzału. Cieszy to, że byliśmy cierpliwi w grze pomimo niekorzystnego wyniku i zmarnowanych sytuacji. Tutaj dobrą robotę zrobiły, myślę, rozegrane przez nas sparingi, w których mimo naszej dobrej dyspozycji, to przeciwnik otwierał parokrotnie wynik meczu, a jednak to my wygrywaliśmy,
często pokaźną różnicą goli. To pokazuje, że póki mecz trwa, wynik można zmienić na swoją korzyść.
Miałeś wkład w wygraną, bo nie tylko robiłeś swoje przez cały twój pobyt na boisku, ale też asystowałeś przy golu na 1:1.
Wyrównanie stanu meczu to zawsze jest przyjemna sprawa. Cieszę się z tego, że, dośrodkowanie wyszło mi tak jak chciałem. Sam bardzo lubię wbiegać na „centry”. Może przez to kiedy jestem w okolicach skrzydła z piłką, szukam tego dogrania w pole bramkowe.
Dwa razy byłeś bardzo bliski zdobyczy bramkowej. Czego zabrakło w tych sytuacjach?
W pierwszej z nich dostałem świetne podanie na strzał głową. Chciałem ściąć piłkę na dalszy słupek, ale uderzenie nie było precyzyjne. W drugiej sytuacji podjąłem złą decyzję, żeby mijać bramkarza, zamiast uderzyć na bramkę. Czasem tak jest, że decyzja jest dobra, a brakuje wykonania. Czasem sama decyzja pozostawia wiele do życzenia.
Na ten moment nie wiadomo, czy w ogóle w sobotę zagracie, ale gdyby mecze się odbyły, to jakiej spodziewasz się gry w sobotnim spotkaniu?
Życzyłbym sobie i wszystkim żeby rozgrywki były kontynuowane, a jak będzie zobaczymy. W sobotę mamy zamiar wyjść na boisko z wiarą w zwycięstwo. Jako zespół jesteśmy na pewno w stanie pokazać sporo jakości.
W tym sezonie rozgrywacie mecze bez publiki. Ma to dla ciebie jakieś znaczenie?
Atmosfera przez to jest zbliżona do sparingów. Na pewno brakuje adrenaliny i reakcji kibiców. Inaczej świętuje się gole i zwycięstwa bez nich. Powiem tak, wielu chłopaków jak strzeli pięknego gola na treningu, od razu pyta:„patrzyłeś?”, lub: „widział to trener”? O ile więc bardziej wartościowe są trafienia i emocje, gdy przeżywa je razem cała grupa osób. Inna skala radości.
Jak twoim zdaniem przebiegł wasz okres przygotowawczy w zimie.
Było w moim odczuciu dość intensywnie. Może nie spotykaliśmy się na treningach tak często, jakbym chciał, ale ćwiczenia, które zaplanował trener nie raz przysparzały zakwasów, szczególnie interwały biegowe i siłowe.
Cofnijmy się do twoich początków piłkarskich. Kiedy i jak trafiłeś na pierwsze treningi piłkarskie?
Z tatą i bratem grałem od kiedy tylko umiałem chodzić. Robiłem wszystko żeby nie być „głupim Jasiem”. No i trzeba było oczywiście pokonać starszego brata. Pierwszą osobą, która mnie wypatrzyła w świecie piłki był trener Piotr Kuś z Rekordu Bielsko-Biała. Początkowo rodzice nie chcieli się zgodzić. Potem musiałem sprawy wziąć w swoje ręce i sam zacząłem przychodzić na drużynowe treningi.
Jak wspominasz swoje początki?
Wszystkie lata mojej juniorskiej gry byłem związany właśnie z Rekordem. Początki były (musiały być) trudne, bo wchodziłem do ekipy chłopaków, którzy w piłkę grać umieli naprawdę bardzo dobrze. Nie byłem żadnym wyróżniającym się graczem, co więcej, paru trenerów raczej skłaniało się do zrezygnowania z mojego udziału w drużynie. Broniłem się chyba tylko dużym zaangażowaniem na treningach.
Nie będziemy jakoś bardzo szczegółowo analizowali twojej dotychczasowej przygody z piłką nożną, ale proszę, byś powiedział kilka zdań o twojej grze w każdym z klubów, w których grałeś przed przejściem do LKS Jawiszowice:
BTS Rekord Bielsko-Biała.
W Rekordzie bardzo duży nacisk mieliśmy postawiony na trening techniki. Na takich zawodników tam najbardziej stawiano pod kątem gry ligowej. Z trenerem Piotrem Pietrzykiem (dobrze znanym w sąsiednim klubie z Dankowic), potrafiliśmy spędzić całe cztery treningi w jednym tygodniu na oddawaniu strzałów, w międzyczasie wymieniając 200 podań z rzędu w parach. Bardzo miło wspominam moment, gdy dowiedziałem się, że przez trzy ostatnie lata naszą drużynę będzie prowadził nie kto inny jak dobrze mi znany trener Piotr Kuś.
BKS Sparta Katowice.
Zdecydowałem się po szkole na studia w Katowicach. Wiedziałem, że muszę znaleźć klub, w którym będę „łapał” ligowe minuty, żeby dalej się rozwijać. Perspektywę boiska z ławki rezerwowych znałem dotąd aż zbyt dobrze, chociaż być może warto było wtedy „powalczyć” o angaż w wyższej lidze niż okręgowa. Jedno napewno z Katowic wyniosłem: twardą szkołę życia seniorskich zawodników, przede wszystkim jeżeli chodzi o „szatnię”. No i oczywiście zyskałem upragnione minuty w lidze, których mi wreszcie nie brakowało.
RKS Cukrownik Chybie.
Klub w Chybiu położony jest w bardzo ładnej okolicy. Boisko mają dobrej jakości jak na ten poziom rozgrywek. Trafiłem tam na zaangażowanych w swoją pracę trenerów i starałem się wynieść jak najwięcej. Łącznie zagrałem jeden sezon, z czego w drugiej rundzie trener ustawił mnie na środku ataku, w ustawieniu z dwójką napastników. Udało mi się spłacić kredyt zaufania dziewięcioma golami i być może wtedy właśnie uwierzyłem, że jestem w stanie powalczyć na wyższym poziomie.
Karkonosze Jelenia Góra.
W Karkonoszach pierwszy raz dołączyłem do drużyny IV ligowej. Czemu tak daleko? Mój dobry znajomy zaoferował mi pracę w Karpaczu. Powiedziałem sobie, że pojadę tam, ale koniecznie muszę znaleźć klub i to nie byle jaki. Chyba sam stadion z licencją na organizowanie meczów Ligi Europy wystarczająco może zadziałać na wyobraźnię, jakie mieliśmy tam warunki treningowe. Mogliśmy ćwiczyć na nim trzy razy w tygodniu, a dwa pozostałe treningi odbywać na sztucznej murawie. Tamtejszy trener Oleksandr Szeweluchin zapewniał, że takiego boiska do treningu nie mają nawet kluby z Ekstraklasy.
Dlaczego zdecydowałeś się przejść do LKS Jawiszowice w poprzednim sezonie?
Pod koniec rundy jesiennej wziąłem ślub. Razem z żoną nie zdecydowaliśmy się zamieszkać na Dolnym Śląsku, więc moje odejście z klubu było przesądzone. W zimie otrzymałem telefon od trenera Przemysława Pitrego oraz dyrektora Jarosława Płonki. Przekonali mnie żebym tutaj przeszedł. Nie był to łatwy okres dla klubu, z uwagi na problemy ze skompletowaniem kadry oraz
miejscem w tabeli (wtedy LKS zajmował 15 miejsce, w strefie spadkowej).
Przeszedłeś do LKS Jawiszowice, trenowałeś, grałeś sparingi, ale nie było ci dane zagrać w rundzie wiosennej bo jej zwyczajnie nie było. Mimo tego pozostałeś w klubie na kolejny sezon. Dlaczego?
Trener oraz zarząd klubu okazali mi zaufanie i wyrazili chęć kontynuowania współpracy. Sam też miałem tutaj coś do udowodnienia. W końcu pomimo półrocznego pobytu w klubie nie mogłem zagrać nawet jednego oficjalnego meczu. Do tego do drużyny dołączyło paru perspektywicznych zawodników i zespół stał się jeszcze bardziej konkurencyjny, a co za tym idzie, rozwojowy.
Czas przypadający na nierozegraną rundę wiosenną poprzedniego sezonu był dla wszystkich klubów trudny. Jak ty odczułeś to zamieszanie spowodowane pandemią i niejasnością co z rozgrywkami i z tym czy są spadki czy nie?
Przygotowywałem się wtedy do ligi prawie trzy miesiące. Decyzja o odwołaniu rozgrywek była bardzo frustrująca. Pół roku bez grania można porównać do okresu rehabilitacji dość poważnej kontuzji. Co prawda cały ten czas starałem się poświęcić na trening indywidualny, ale w piłkę nożną gra się zasadniczo 11 na 11, więc osobiste ćwiczenia nie zawsze wystarczają. Przychodziłem do klubu, żeby pomóc w utrzymaniu drużyny. Ostatecznie tak też się stało, co
oczywiście było dobrą wiadomością dla LKS Jawiszowice. Z perspektywy ambicjonalnej jednak nie ukrywam, że brak możliwości rozegrania ligi do końca odebrałem bardzo negatywnie.
Co sobie pomyślałeś po ostatecznej decyzji PZPN i MZPN o nie rozegraniu rundy i braku spadków?
Na pewno nieporozumieniem byłaby dla mnie sytuacja, gdyby po moim dołączeniu do drużyny orzeczono decyzję o spadku LKS do okręgówki, podczas gdy nie zagrałbym w niej wcześniej nawet jednego meczu. Całe szczęście więc, że pozwolono klubom walczyć o utrzymanie w sprawiedliwy sposób, czyli na boisku.
Jak oceniasz waszą postawę jako zespołu w rozgrywkach sierpniowych, wrześniowych, październikowych i listopadowych w tym sezonie?
Z samego sposobu gry na pewno mogliśmy być dość zadowoleni. Bardzo brakowało nam wtedy ostatniego podania i chłodnej głowy przy wykończeniu. Przez to nasze miejsce w tabeli nie jest aktualnie adekwatne. Było nas niewątpliwie stać nawet na lepszy rezultat.
Jak oceniasz swoją postawę w rozgrywkach w tym sezonie?
Na pewno po zakończeniu rundy jesiennej byłem wciąż głodny gry, bo często wchodziłem na boisko z ławki rezerwowych. Szkoda trochę moich niewykorzystanych sytuacji bramkowych, które jakbym zamienił na gole, dałyby nam parę punktów więcej w tabeli. Moją dotychczasową dyspozycję trzeba byłoby określić jako granie „w kratkę”. Należałoby to zmienić w rundzie
wiosennej.
Jakie są mocne i słabe strony Jana Wawaka jako piłkarza?
Z tych do największej poprawy wymieniłbym: wizję gry, precyzję w przyjęciu i wykończeniu akcji, pewność siebie. Na „plus”: motoryka i wyjście na pozycje.
Jakie jest twoje największe marzenie jako piłkarz?
Mam oczywiście te mniej i bardziej realne. Jednym „z górnej półki” byłoby zdobycie mistrzostwa Polski. Dalej to już chyba tylko zwycięstwo z Lidze Mistrzów lub Mistrzostwach Świata.
Twój ulubiony klub światowej piłki nożnej?
Kiedyś był to Juventus Turyn. Aktualnie nie mam ulubionej drużyny.
Twój ulubiony polski. LKS Jawiszowice pomijamy.
Ostatnio najbardziej obserwowałem wyniki II Ligi. Spore wrażenie robi na mnie ekipa Skry z Częstochowy.
Najbardziej pamiętny, emocjonujący mecz jaki obejrzałeś na żywo lub w telewizji to?
Polska - Portugalia (2:1) ze Stadionu Śląskiego w Chorzowie.
Twój ulubiony zagraniczny piłkarz?
Radamel Falcao.
Twój ulubiony polski zawodnik z jakiejkolwiek pozycji?
Euzebiusz Smolarek i Jerzy Dudek.
Z którym zawodnikiem rozumiałeś się na boisku najlepiej w całej twojej karierze?
Jeszcze za czasów juniorskich w Rekordzie rozumiałem się bardzo dobrze z Remkiem Tańskim.
Jakiego spodziewasz się wyniku na polskiej reprezentacji na najbliższych Mistrzostwach Europy?
Myślę, że nasza drużyna wyjdzie z grupy. Potem to już zależy wszystko od dyspozycji
Twój ulubiony sport lub sporty poza piłką nożną?
Narciarstwo i żeglarstwo.
Najsmaczniejsze danie to
Pizza.
Ulubiona książka to
Najmilej wspominam serię „Zwiadowcy” Johna Flanagana.
Ulubiony film
Z tematyki sportowej definitywnie Moneyball.
Ulubiony aktor i aktorka to
Tom Hanks i Marta Lipińska.
Ulubiony gatunek muzyczny?
Muzyka filmowa, rock, blues, rock'n'roll, funk.
Ulubiony wykonawca lub zespół muzyczny.
U2.
Gdybyś miał teraz wybrać jedno państwo, które mógłbyś zwiedzić, byłoby to.
Nowa Zelandia.
Czym dla ciebie konkretnie jest LKS Jawiszowice?
Jest to drużyna chłopaków, którzy mają pasję, cieszą się grą w piłkę nożną i dążą do wspólnych celów.
Opowiedz najzabawniejszą twoim zdaniem historię lub sytuacje z twojej przygody, która nadaje się do publikacji.
Kiedy byłem jeszcze w szkole podstawowej, rodzice zapisali mnie na dodatkowe zajęcia z języka niemieckiego, oferowane przez szkołę. Termin przypadał co tydzień w piątek po południu. Na moje nieszczęście, bo wtedy akurat miałem również szkolne zajęcia piłki nożnej, prowadzone przez wspomnianego już trenera Piotra Kusia. Ponieważ dla mnie była to wtedy absolutna „liga mistrzów” (mieliśmy nawet odpowiednią piłkę z gwiazdkami), nie było szans abym pojawił się na na pierwszych zajęciach niemieckiego w semestrze. Liga Mistrzów ma to do siebie, że nie kończy się na rozgrywkach w jednym tygodniu. Nie pojawiłem się więc na moim niemieckim ani raz. Rodzice dowiedzieli się dopiero na koniec roku. Pan z niemieckiego też chyba wolał żebym grał w lidze mistrzów, bo mnie nie ,,podkablował'' po drodze. Gorzej, że za lekcje rodzice płacili. Sprawa rozstrzygnęła się koniec końców dobrze, bo rodzice odzyskali pieniądze, no a ja zaliczyłem całą edycję „ligi mistrzów”.
Czy byłem królem strzelców?
Tego nie pamiętam.
Z którym zawodnikiem ma być przeprowadzony kolejny wywiad?
Z Łukaszem Radomskim.
Rozmowę przeprowadził Paweł Obstarczyk.
![Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba, stoi, gra w futbol amerykański i trawa](https://scontent.fktw5-1.fna.fbcdn.net/v/t1.0-0/p180x540/163166027_4143552512369073_1770402818082827123_o.jpg?_nc_cat=102&ccb=1-3&_nc_sid=730e14&_nc_ohc=dbrcSV5PHhEAX-9iY7U&_nc_ht=scontent.fktw5-1.fna&tp=6&oh=6642e99573d1a927f0f37da11cb5bbcf&oe=6078F10C)
Komentarze