Za nami kolejny zwariowany mecz w tym sezonie z udziałem Bratniaka. Chyba już czas przyzwyczaić się, że spotkania naszej drużyny będą niosły ze sobą potężną dawkę emocji i zwrotów akcji. Tym razem ten dreszczowiec zakończył się dla nas pozytywnie i to jest najważniejsza wiadomość.
Dzisiejszy mecz lepiej rozpoczął Bratniak, który w pierwszym kwadransie częściej operował piłką , jednak brakowało wykończenia poszczególnych akcji. Najlepszą z nich miał w 15 minucie Damian Oświęcimski, jednak jego strzał z lewej strony boiska był minimalnie niecelny.
To, co nie udało się Bratniakowi udało się naszym przeciwnikom. W 17 minucie Płomień przeprowadził pierwszą akcję i od razu zakończył ją golem. Napastnik gospodarzy otrzymał piłkę za plecy naszych obrońców, i mając przed sobą jedynie Martnia, otworzył wynik spotkania.
Po zdobyciu bramki to Płomień przejął inicjatywę w meczu, jednak tak jak wcześniej Bratniak, również był nieskuteczny. Ciekawie zrobiło się w ostatnich pięciu minutach pierwszej połowy. Najpierw w 42 minucie po świetnej trójkowej akcji przed szansą na zdobycie gola stanął Damian Oświęcimski, jednak bramkarz gości obronił jego strzał, a minutę później zaskoczyć próbował Marouane Chalal, jednak bezskutecznie. Gracze z Kostrza mieli za to dwie stuprocentowe sytuacje w 45 minucie meczu, najpierw zawodnik gości nieco spudłował, a później kunsztem bramkarskim wykazał się Martin Szwiec- napastnik Płomienia próbował dwa razy „zawinąć” naszego bramkarza, raz w jedną, raz w drugą stronę, ale ten sukcesywnie skracał kąt i ostatecznie rzucił się pod nogi napastnika wyłuskując piłkę.
W przerwie meczu Andrzeja Piwowarczyka zmienił Bogdan Pięta, który już dwie minuty później wypracował przewagę dla naszego zespołu- dostał on piłkę na dobieg z prawej strony boiska, a obrońca Płomienia zmuszony był do faulu. Niestety dla niego, była to druga żółta karta w tym meczu, więc drużyna z Kostrza prawie całą drugą połowę zmuszona była grać w osłabieniu. Zaraz po tym zdarzeniu mogliśmy wyrównać. Kuba Windak, egzekwując rzut wolny po faulu na Bogdanie, trafił w poprzeczkę. Po pięciu minutach głową po wrzutce z rzutu rożnego strzelał Marouane Chalal, ale trafił w bramkarza. Co prawda nasi zawodnicy sygnalizowali, że piłka przekroczyła linię bramkową, jednak sędziowie dzisiejszego pojedynku mieli odmienne zdanie.
W 60 minucie Kuba Windak po raz drugi trafił w poprzeczkę, a 3 minuty później Kamila Pajtasia zastąpił Rafał Miś. Najlepszą akcję mieliśmy w 71 minucie, kiedy to koszmarnie pomylił się Marouane Chalal. „Marro” świetnie wybiegł to prostopadłej piłki i od 30 metra pędził na bramkę sam na sam, jednak zamiast szukać rogu bramki zdecydował się na lobowanie golkipera i piłka wylądowała na górnej siatce.
W 76 minucie Płomień wykorzystał moment niefrasobliwości naszej obrony i podwyższył prowadzenie na 0-2. Wydawało się, że jest już po meczu, jednak fajerwerki dopiero się zaczynały. Zaraz po stracie bramki Michała Kurka zamienił Robert Kułaj.
Dwie minuty później było już 1-2. Bogdan Pięta powalczył z dwoma przeciwnikami na prawej stronie i posłał piłkę „w uliczkę” do Marouane Chalala, który wdarł się w pole karne i wystawił piłkę na 5 metr. W pierwsze tempo wbiegał Robert Kułaj, ale obrońca skutecznie przeszkodził mu w oddaniu strzału, natomiast w drugie wbiegał Rafał Miś, który mając przed sobą jedynie bramkarza wykończył całą akcję.
Wyrównanie przyszło minutę przed końcem regulaminowego czasu gry. Bogdan Pięta zagrał z rzutu rożnego na krótki słupek do Rafała Misia, a ten, będąc na 10 metrze od bramki, uderzył z pierwszej piłki prosto w okienko.
Wydawało się, że dzisiejsze spotkanie zakończy się podziałem punktów, jednak w ostatniej minucie doliczonego czasu gry mieliśmy ostatnią akcję. Na 35 metrze o piłkę powalczył Robert Kułaj i wystawił ją do Damiana Oświęcimskiego. Strzał Damiana zablokował obrońca Płomienia, ale do odbitej piłki doskoczył Marcin Wiśniewski i pasowanym strzałem z narożnika szesnastki znalazł drogę do bramki. Po tej akcji sędzia pozwolił zawodnikom z Kostrza rozpocząć grę z połowy boiska i zakończył dzisiejsze spotkanie, a Bratniak mógł sobie dopisać pierwsze zwycięstwo w obecnym sezonie.
Mówią, że zwycięzców się nie sądzi, ale znam naszych zawodników na tyle, iż wiem, że są to charakterni i ambitni ludzie. I o ile zwycięstwo, niezależnie w jakich okolicznościach, zawsze cieszy, o tyle nie zawsze zadowala, tym bardziej, że każdy zdaje sobie sprawę, że nie wszystko zagrało dziś tak jak powinno. W dzisiejszym meczu również były długie momenty, w których widać było, że sama gra nas nie cieszy. Niemniej mam przekonanie graniczące z pewnością, że już w najbliższą środę pokażemy, że „idzie ku dobremu” i będziemy cieszyć się z naszej gry tak, jak chociażby w meczu z Bieżanowianką, a z każdym kolejnym meczem będziemy grać coraz lepiej i pokazywać grę na miarę naszego potencjału.
Niezależnie od ilości kontuzji jesteśmy drużyną, która ma w sobie tyle jakości, że nie powinna nikogo w tej lidze się bać, a miejsce w tabeli, na którym jesteśmy obecnie według mnie jest czystym przypadkiem. Jedynym problemem na dzisiaj jest kwestia podejścia i uwolnienia możliwości, co do których nie mam wątpliwości, że w wielu zawodnikach one są, ale z tych czy innych względów coś je blokuje. Mecz z wyżej notowanym rywalem niż Płomień na pewno będzie dobrą okazją do ich uwolnienia i powrotu do dobrej gry. Tak jak to było dzisiaj w ostatnich 10 minutach.